Kliknij tutaj --> 🐇 ania przybylska w peruce
Wendell Pierce (Group 14, 1985) Carrie Preston (Group 23, 1994) Lonny Price (Group 10, 1977–1978) Saundra Quarterman (Group 19, 1990) Sara Ramirez (Group 26, 1997) Wes Ramsey (Group 29, 2000) Gayle Rankin (Group 40, 2011) Ben Rappaport (Group 37, 2008) Monica Raymund (Group 37, 2008) Elizabeth Reaser (Group 28, 1999)
W ostatnim czasie dziennikarz opublikował na swoim facebookowym profilu link do odcinka swojego programu, w którym brała udział Anna Przybylska. Odcinek został nagrany 10 lat temu.-„ Jest 12 maja 2009. Na moich kanapach zasiadają Ania Przybylska i Michał Piróg. Wtedy pokochałem ją najmocniej…
Anna Przybylska made her debut in 1997 with the role of Suczka in The Dark Side of Venus. Viewers saw her in such films as Groundhog Day , Why Not! , Career of Nikos Dyzma , and Vulture . She also starred in a number of TV series, including “Złotopolscy”.
1,324 Followers, 2,378 Following, 53 Posts - See Instagram photos and videos from Agnieszka Przybylska (@agnieszka__przybylska)
Obejrzyj koniecznie. Anna Przybylska ma bogatą kartotekę filmową. Anna Przybylska serca widzów podbiła rolą policjantki Marylki Baki w serialu "Złotopolscy",
Site De Rencontre Pour Mariage Maroc. Anna Przybylska odeszła 6 lat temu, mając zaledwie 35 lat. Jej wspomnienie pozostaje nadal żywe i do dziś gwiazda jest uważana za najpiękniejszą polską aktorkę. W mediach pojawiło się zdjęcie jej grobu udostępnione przez Super Express, ten widok rozbija serce na zmarła na chorobę nowotworową. Cała Polska bardzo przeżywała jej zły stan zdrowia, o którym zresztą piękna gwiazda nie chciała mówić publicznie. Anna Przybylska pozostawiła po sobie wspaniały dorobek filmowy i serialowy. Do dziś jest uwielbiana i kochana przez fanów, na co dowód stanowi widok jej grobu. Anna Przybylska – chorobaAktorka chorowała na nowotwór. W 2013 roku przeszła operację wycięcia guza z trzustki, o której nikt nie miał pojęcia. Anna długo ukrywała fakt, że jest chora. Jej bliscy przywołują momenty decyzji dotyczących leczenia w książce Ania. Biografia Anny Przybylskiej; twierdzą, że może inne terapie przyniosłyby skutek. Ania zmarła 5 października 2014 roku i została pochowana w grobie taty na cmentarzu parafialnym św. Michała Archanioła w Gardias przerwała milczenie. Wydała oświadczenie o stanie zdrowia, fani porażeniZakpił z Kingi Dudy jak nigdy wcześniej. Jego słowa na pewno dotrą do Pałacu PrezydenckiegoOgromna tragedia, nie żyje uwielbiany aktor. Ciało mężczyzny znaleziono w domuAnna Przybylska – filmyŚmierć aktorki wstrząsnęła wszystkimi. Anna Przybylska otaczała się mnóstwem przyjaciół, którzy ją uwielbiali. Jedną z nich była Katarzyna Bujakiewicz, która do dziś z rozczuleniem wspomina swoją relację z gwiazdą. Ania zostawiła po sobie wspaniały dorobek filmowy: Kariera Nikosia Dyzmy, Królowa chmur, RH +, Lekcje Pana Kuki, Bokser, Sęp, Bilet na Księżyc, czy serial Klub Szalonych dziewic. Doskonale także pamiętamy ją z roli pielęgniarki Kariny z sitcomu Daleko od noszy. Osierociła troje dzieci: Oliwię, Szymona i Jana. Jej najstarsza córka pragnie pójść w ślady mamy, już nawet udziela swoich pierwszych wywiadów. ZOBACZ ZDJĘCIA:fot. Przybylska do dziś jest uważana za najpiękniejszą polską AGENCJA SE/EAST NEWSWidok grobu aktorki rozczula Anna Przybylska. Tak wygląda grób aktorki 6 lat po jej śmierci [WIDEO], grobu aktorki wyciska łzy. ZOBACZ TEŻ:Ministerstwo Zdrowia zabrało głos ws. obostrzeń na Wszystkich Świętych. Co może czekać Polaków?Wielki skandal w WHO. Nie mieści się w głowie. Prawda wyszła na jawDziś Światowy Dzień Uśmiechu. Co wywołało u was uśmiech?Od przedszkola do Opola furtką do sławy. Kto pamięta jakie gwiazdy występowały w programie TVP?Magda Narożna z „Pięknych i Młodych” dotyka biustu tajemniczej kobiety na ulicy. Nie wiedziała, że robią jej zdjęciaZaczął pić sok z aloesu. Niewyobrażalne, jakich problemów się pozbyłŹródło:
Dwa razy pokazała się w rozbieranej sesji w magazynie „Playboy“. Ma wyjątkowe wyczucie stylu i nawet w dresie wygląda sexy. Od 11. lat tworzy udany związek z piłkarzem Jarosławem Bieniukiem. Mają trójkę dzieci: Oliwię, Szymona i Jana. Z najmłodszym synem zagrała ostatnio w filmie „Wyprawa na księżyc“. Znów jest o niej głośno, tym razem z powodu nowego koloru włosów. W naszym rankingu "Najseksowniejsza Polka 30+" zajęłaś pierwsze miejsce, zostawiając daleko w tyle takie piękności jak: Magdalena Mielcarz, Anna Mucha, czy Magdalena Mołek. Czy ty sama czujesz się kobietą seksowną? ANIA PRZYBYLSKA: To zależy. Myślę, że jak wszystkie kobiety mam lepsze i gorsze dni. Uważam, że dobry trening oraz odpowiedni posiłek są w stanie sprawić, że każda kobieta wygląda świetnie. Oczywiście, miewam i takie dni, kiedy czuję się ze sobą fatalnie. Chodzę wtedy cały dzień i mówię sobie: "Nie, dzisiaj nie patrzę w lustro". Zwycięstwo w takim rankingu to dla mnie przede wszystkim wyraz sympatii. Ważne dla mnie jest to, że głosują w nim również kobiety . Jesteś pewnego rodzaju fenomenem, poświęciłaś się rodzinie, rzadko pojawiasz się na imprezach, a jednak publiczność darzy cię sympatią. Zdajesz się nie wzbudzać irytacji ani zazdrości … W czym tkwi tajemnica tego sukcesu? Myślę, że tym sukcesem jest nienachalność oraz niewciskanie się na siłę. Teraz mamy tyle kolorowej prasy i… wszędzie musi być sensacja. Czasem ma się takie się poczucie, że po otwarciu puszki z pomidorami wyskoczy z niej pan i pani X i Y. Jeśli o mnie chodzi, to mam ten komfort, albo takie usposobienie, że nawet jakbym bardzo chciała wszędzie bywać, obawiam się, że nie znalazłabym na to czasu. Raz – nie mieszkam w stolicy, czyli w tym ośrodku gdzie to wszystko się dzieje. Dwa, że dosyć jestem zajęta swoimi rodzinnymi sprawami. A trzy, że całe życie starałam się nie robić niczego dla poklasku. Ja to po prostu lubię. Popularność i sympatia jest dla mnie jak tlen, który jest efektem ubocznym fotosyntezy. Ale nie ukrywam, że można też czerpać z tego korzyści. Dzięki popularności zostałam ambasadorką marki Garnier. I fajnie, bo ja uwielbiam tego typu pracę. I to mi się podoba. Jeśli już trzeba się faktycznie pokazać, niech to będzie w słusznej sprawie. Można też przy okazji świetnie wyglądać. Od sierpnia rusza kampania reklamowa Garniera z nową Ambasadorką, Anią Przybylską. Masz trójkę małych dzieci i jednocześnie cały czas udzielasz się zawodowo. Jak godzisz ze sobą karierę z byciem matką? Jest to do pogodzenia, choć bywa momentami trudne. Jest mi o tyle łatwiej, że nie jestem zatrudniona na stałe w żadnym teatrze i nie robię wielu projektów jednocześnie. Bardzo się cieszę, że moje dzieci są jeszcze małe i mogę z nimi ten czas spędzać. Zresztą, nigdy nie robiłam wielu rzeczy naraz. To jest kwestia koncentracji – jak mam do zrobienia fabułę, to się koncentruję wyłącznie na niej. Mam masę kolegów i koleżanek, którzy rano potrafią iść na próbę, z próby potrafią iść na plan, z planu potrafią iść na spektakl, a są i tacy, którzy jeszcze zrobią nocne zdjęcia. Nawet gdybym miała wokół siebie masażystów i spała na wodnym łóżku, nie wiem, czy byłabym w stanie zrobić tyle rzeczy naraz. A jak ty postrzegasz samą siebie? Czujesz, że jesteś dobrą matką? Wiesz, my matki nigdy nie czujemy się dosyć dobrze. To trochę jak z gotowaniem - nawet jak coś ugotuję – myślę: "kurcze, mogłabym to zrobić lepiej". Oczywiście, mam takie poczucie, że szkoda, że nie będzie mnie tu, albo szkoda, że nie zrobię tego, albo tamtego… Często mówię do siebie: "Ale super dzień spędziliśmy, zrobiliśmy razem tyle fajnych rzeczy". Mam też i takie dni, jak każdy inny człowiek, bo przecież nie będę robiła z siebie Matki Polki, że mówię do siebie: "Boże, jak mam dosyć tego wszystkiego, jestem zmęczona. Niech nikt nie mówi do mnie, niech nikt nie oddycha najlepiej". Kiedy dzieci są – starsze w szkole, młodsze w przedszkolu, to lubię czasem tak zwyczajnie i bezmyślnie poleżeć na podłodze. Wtedy myślę sobie – "Jak mi jest dobrze!”. Albo na ogródku się rozłożę i myślę – "Cudownie!" Ale bywa, że tęsknię, chcę aby dzieci już wróciły z obozu, żeby tu już były, żeby krzyczały i bałaganiły. wiem, że te stany są zupełnie zrozumiałe, nawet psychologowie to potwierdzają. Myślę, że wszystkie uczucia, których doświadczam są właściwymi. Masz liczną i kochającą się rodzinę. Czy zdradzisz nam, kto faktycznie rządzi w waszym domu? Najmłodszy Jasiek! (śmiech). Wszyscy się kochamy, ale jemu się ustępuje, bo jest najmłodszy. Trzeba przyznać, że on to umie wykorzystać. Po części jest to zasługa temperamentu i osobowości, jaką ma. Temperament zapewne odziedziczył po mamie… Właśnie nie! Jako dziecko byłam zupełnie inna. Jestem typem gaduły i tak dalej, ale nigdy nie byłam dzieckiem absorbującym. Bardzo szybko nauczyłam się samodzielności. Mój najmłodszy Jasio – jeszcze jest takim "rodzynkiem”. Masz trójkę dzieci, więc można powiedzieć, że jesteś doświadczoną mamą. Czy zdarza ci się udzielać rad swoim koleżankom-aktorkom w ciąży? Dzisiaj trudno się wspierać, bo mamy tak ogromną wiedzę i doktora Google’a (śmiech). Możemy korzystać z fenomenalnej opieki lekarskiej. W związku z tym, że mieszkałam w wielu miastach, mam sporo sprawdzonych ginekologów oraz pediatrów. Do tej pory, gdy tylko zdarzały mi się sytuacje podbramkowe, miałam ten komfort, że mogłam zadzwonić do kilku lekarzy po poradę. Ale muszę przyznać, że… strasznie zazdroszczę dziewczynom, które są w pierwszej ciąży. Nie ma nic bardziej emocjonującego. To taka wielka niewiadoma! Pamiętam, jak lgnęłam do tych koleżanek, które były po pierwszych porodach. Miałam do nich mnóstwo pytań. Żadna mi nie umiała odpowiedzieć jak to jest. Teraz już wiem – jest bardzo trudno ubrać w słowa to przeżycie. Dopiero kiedy sama tego doświadczasz, masz wrażenie, że cię Pan Bóg naznacza, że jest to coś pięknego. Dodam, że jestem wielką fanką naturalnych porodów. Naprawdę warto, jeśli można, do samego końca robić wszystko, żeby wszystko odbyło się siłami natury. Jak patrzę na ciebie to widzę prawdziwą sexy mamę. Zdradzisz nam sekret swojej szczupłej sylwetki? Nigdy nie byłam ani grubasem, ani chudzielcem. W każdej ciąży przytyłam równo po 9 kg. Naprawdę potrafię dużo zjeść i jem dużo słodyczy, co jest dla mnie zgubne. Jestem osobą ruchliwą, szybkomówiącą i energiczną. Ciężko mi usiedzieć w jednym miejscu. Czasami mam tak, że gotuję posiłki kilka razy w ciągu dnia. Jedno dziecko wróci – zmywam, drugie wróci – zmywam, trzecie wróci – zmywam. Potem trzeba wykąpać, ubrać, pobawić się. Sport też staram się uprawiać, w miarę możliwości oczywiście. Ostatnio sporo jeżdżę na rowerze. Do roweru dokupiłam sobie nawet specjalną przyczepkę do której wsadzam młodego i razem jeździmy na cudowne wycieczki po Trójmieście. Kiedyś biegałam regularnie, ale niestety bieganie mnie już dosyć mocno męczy (śmiech). A pływanie? W końcu morze masz na wyciągnięcie ręki. Do tego to trzeba mieć kondycję! Jeśli chodzi o pływanie, to wydaje mi się, że jestem strasznie słaba. Lubię, potrafię, umiem, ale… brak mi tej zaciętości. A po basenie, niestety, zawsze muszę iść… spać. Podziwiam ludzi, którzy rano o godzinie idą na basen. Dla mnie byłoby niemożliwym zrobić później cokolwiek - musiałabym to odespać. A wieczorem już mi się nie chce iść. Podobno świetnie gotujesz. Zdradzisz nam jakie są twoje ulubione potrawy? Nie wiem dlaczego to budzi takie kontrowersje, że ja umiem gotować. Co do potraw, to bardzo różnie. To co ugotuję, zależy od tego co mi danego dnia w duszy gra. Jestem taka, że się "przyczepiam" do potrawy, czyli na przykład – jak się uprę na tuńczyka to będę robiła steki z tuńczyka non stop. Jak się uprę na polędwicę to będę codziennie steki z polędwicy robiła. Tak samo mam z pieczeniami, albo owocami morza. Muszę przyznać, że bardzo lubię nowalijki. Ale one są takie pracochłonne! Ziemniaki trzeba oskrobać, ogórka trzeba obrać, sałatę trzeba opłukać, pociachać, posztachać… Teraz chodzę codziennie do Miśka Maja, naszego kucharza w Gdyni, na chłodnik. Uwielbiam! Dla mnie to chłodnik idealny. Taki na maślance, bez czosnku i napchany nowalijkami. Wszystko w nim jest przepyszne i chrupiące. Moje dzieci uwielbiają go jeść. A wiadomo, że dzieci niewiele lubią. Trzeba im dawać proste potrawy. Mój Szymon na przykład strasznie lubi mieloniaki. Mieloniaki też są pracochłonne, no ale, co mam zrobić (śmiech). Moja Olka uwielbia naleśniki, czego ja nie cierpię bo nie umiem robić naleśników na mleku. Jak byliśmy we Włoszech na feriach, obiecałam dzieciom, że przygotuję naleśniki, ale poszłam spać o bo byłam zmęczona po stoku. Wstałam o rano i pomyślałam, że zrobię im te obiecane naleśniki. Zrobiłam cały gar na mleku. Musiałam wyrzucić bo wszystkie przyklejały się do patelni. Zrobiłam nowe ciasto – bez mleka i – było idealnie. Czyli potrawy dla dzieci masz opanowane. A co przeważa w waszym "dorosłym" menu? Muszę przyznać, że jestem strasznie mięsożerna, ale nie jem za dużo mięsa, bo mój organizm nie jest w stanie tyle przerobić. Uwielbiam jagnięcinę. Od czasu do czasu, pozwalam sobie na comber jagnięcy - potrawę, którą przywiozłam z Turcji. A taka naprawdę "zapchaj dziura” - kiedy nie mam pomysłu na nic innego to pieczony kurczak. Moje dzieci wtedy mówią – "Mamo, tylko nie to!” (śmiech). Nowy wizerunek Przyznaję, że zmiana twojego wizerunku była zaskoczeniem. Przez długie lata miałaś ciemne włosy. Jak się czujesz jako blondynka? Dla mnie to powrót do korzeni bo, choć długo nosiłam ciemne włosy, w rzeczywistości jestem naturalną blondynką. Ale powiem szczerze - byłam przerażona. Kiedyś nie bałam się takich radykalnych zmian. W liceum przefarbowałam się nawet trzy razy! Miałam na głowie blond, potem burgund, a następnie czerń. I wtedy się tego nie bałam. A teraz ? Myślałam sobie: tyle lat nosiłam te ciemne włosy: "Boże jedyny – co to będzie?". Chciałam zmiany. Uważam, że kobieta zmienną być powinna. Radykalne obcięcie nie wchodziło w grę - bo nie jestem fanką krótkich włosów. Uważam, że kobieta najlepiej wygląda w długości, którą można zarówno rozpuścić, jak i fajnie upiąć. Ania wybrała farbę Color Naturals jasny blond (odcień nr 8) Jakimi słowami określiłabyś teraz swój styl? Najbliżej mi do hipstera. Choć jestem osobą, która nie lubi trwonić majątku na ciuchy. Ubieram się w sieciówkach. Mam liczną rodzinę i wiem, że dzieci szybko rosną – wychodzę więc z założenia, że ubieranie ich niewiadomo jak, nie ma sensu. W pracy korzystam z pomocy stylisty. Od lat współpracuję z Jolą Czają, która zawsze wynajdzie dla mnie jakąś ekstra sukienkę np. od Łukasza Jemioła, albo szybko wymyśli coś fajnego na koktajl event. Wiadomo, że jakieś "perły" w szafie mam, ale żeby tak afiszować się nimi, to nie w moim stylu. Czyli rozumiem, że twoim ulubionym polskim projektantem jest Łukasz Jemioł? (Śmiech) Przynajmniej ostatnio. Przyznaję, że na ostatnią imprezę przesłał mi sukienki… pocztą. Wcześniej, kilka razy mieliśmy okazję spotkać się osobiście i porozmawiać. Muszę powiedzieć, że jego projekty to dla mnie "strzał w dziesiątkę". Sukienka z wielkim dekoltem, którą ostatnio miałam na sobie, wywołała ogromną sensację. "Mówię mu – wiesz Łukaszu, mój dekolt wywołał sensację niczym odkryte plecy Kaliny Jędrusik w PRL-u." Ale tak naprawdę jestem przekonana, że nikt nie był kreacją zbulwersowany. Rozumiem też, że aby numer pisma się sprzedał musi być na okładce coś w stylu "odkryte piersi Ani P." Masz jakieś sprawdzone urodowe triki, które mogłabyś zdradzić naszym czytelniczkom? Wszystkie moje urodowe "sztuczki" zmieniają się na przestrzeni lat, bo zmieniam się również i ja. Staram się z tym pogodzić (śmiech). Na co dzień staram się używać tylko podkładu. Uważam, że nie ma nic piękniejszego niż wypoczęta i dobrze nawilżona skóra. Moją największą tajemnicą jest to, że pod podkład nigdy nie nakładam kremu. Cera nie świeci się, a makijaż nie spływa. Wieczór wcześniej obficie kremuję twarz. Dzięki temu, po przebudzeniu skóra jest zawsze dobrze nawilżona. Dodatkowo, tonizuję twarz, a kiedy jest już sucha - nakładam podkład. Mogę podzielić się również wypróbowanym sposobem na gęste i długie rzęsy. Najpierw nakładam warstwę odżywki do rzęs, dopiero potem tusz. To są takie moje ulubione triki. Obracasz się w środowisku, w którym wzajemna rywalizacja jest na porządku dziennym. Mimo tego, w wywiadach nie raz mówiłaś o przyjaźni z Katarzyną Bujakiewicz. Czy przyjaźń w show-biznesie jest możliwa? Nie jest to prawda, że nie ma przyjaźni. Pamiętam jak z Małgosią Sochą zaczynałam w "Złotopolskich". Między nami od razu zaiskrzyło! Wzięła mnie, przytuliła – cała ona. Do tej pory tak mamy, że jak się spotykamy, a możemy się całe lata nie widzieć, to jest tak fajnie. Świetną dziewczyną jest też Ania Dereszowska. Chyba nie ma takich aktorek, z którymi by mi się źle współpracowało. To prawda, że z Kasią Bujakiewicz przyjaźnimy się również prywatnie. Właściwie wszystkie dziewczyny na planie jakoś trzymają ze sobą. Jak tylko mamy przerwę, przeglądamy wszystkie gazety ze stojaka. Kolorowa prasa dostarcza nam masę rozrywek (śmiech). Przeglądamy kolejne strony i śmiejemy się z siebie nawzajem. Czy masz jakiekolwiek kompleksy? No pewnie, że mam. Jak każda kobieta. Nie będę o nich mówiła. Powiem tylko, że nie zawsze są to kompleksy, związane z wyglądem. Czasem chodzi o to, że z czymś się nie wyrobiłam. Zdarza się, że zaczynam robić zbyt wiele rzeczy naraz i nie zawsze uda mi się doprowadzić te rzeczy do końca. Staram się nad tym pracować. Zamartwianie się wyglądem to takie "miałkie". Jak tylko pomyślę o tym, że mam cellulit, czy przytyłam to od razu na ziemię sprowadza mnie widok rodziców z kalekim dzieckiem. Czasem mam w sobie złość i niemoc. Zastanawiam się skąd się to bierze, że jedni ludzie mają wiele trosk i nieszczęść, a inni mniej.
fot. ONS - Wydaje się, że od lat się nie zmieniasz, cały czas wyglądasz równie młodo... Anna Przybylska: Cieszę się, że tak mnie postrzegają inni (śmiech). Zaczynałam pracę, gdy miałam 17 lat. Teraz osiągam wiek bardzo fajny dla kobiety (32 lata – przyp. red.) – jestem dorosła, ale jeszcze młoda, mam dużo siły, chęci do życia i do pracy. Ale nie jest tak, że nie robię nic i leżę, objadam się czekoladą, wypijam kilka butelek wina, palę parę paczek papierosów dziennie i wyglądam jak wyglądam. Pracuję na swój wygląd. Żyjemy w czasach, w których kult ciała osiągnął bardzo wysoki poziom. Gdy ktoś zadaje mi pytanie, czy uprawiam sport i dbam o siebie, to tak, jakby zapytał, czy chodzę rano do toalety. Codzienna przebieżka, karnet na siłownię albo ćwiczenia rano w domu są dla mnie normą. Sport daje mi energię i dobre Czy dbasz o ciało, żeby wyglądać super dla samej siebie? Czy może dlatego, że jesteś osobą publiczną? Anna Przybylska: To po prostu mój nawyk. Nie może być tak, że wybieranie pewnych potraw albo poranny jogging staje się karą. Uważam, że te rzeczy powinny znajdować się wśród naszych codziennych obowiązków. To są nawyki. Ja się rzadko oszczędzam, raczej staram się swoją dietę bardzo urozmaicać. Mam dni, tak jak wszystkie kobiety, kiedy mam ochotę na słodycze i pikantne rzeczy, które są niezdrowe i powodują, że przybiera się na wadze. Absolutnie się przed tym nie bronię. Ale uprawiam sport – codziennie staram się coś zrobić: biegać, iść na spinning lub na siłownię. Najczęściej uprawiam rano swój ukochany jogging. Ponieważ jestem rannym ptaszkiem, to jeśli o 6 zaczynam zdjęcia, potrafię wstać o 4 i o iść biegać. Gdy przede mną 12-godzinny dzień pracy, to po prostu muszę się w ten sposób obudzić. Tak ładuję akumulatory na cały długi Jesteś profesjonalną biegaczką? Anna Przybylska: Nie używam pulsometru, bo mniej więcej znam swoje tętno. Wiem, w jakim zakresie spalam węglowodany, a w jakim tłuszcz. Jeśli nie idę do pracy, trenuję bardziej intensywnie, bo wtedy po powrocie do domu mogę położyć się spać. Ale jeśli akurat pracuję, ograniczam się do półgodzinnego treningu, żeby nie zasypiać potem na Masz trenera osobistego? Anna Przybylska: Kiedyś miałam. Uważam, że zajęcia na siłowni są najbardziej efektywne pod opieką instruktora. No i nie ma ryzyka, że zrobisz sobie krzywdę. Poza tym instruktor skutecznie motywuje, a mnie siłownia bardzo nudzi. Zawsze korzystam z wszystkich porad, podpytuję i proszę o kontrolę. Bardzo lubię spinning. Wiosną i latem uwielbiam też jeździć na Nie masz problemów ze znalezieniem czasu na sport? Anna Przybylska: Nie, bo tak naprawdę wystarczy silna wola, którą na początku musisz wypracować. Poza tym trzeba pokochać to, co się robi. Mnie cieszą małe rzeczy, mogę mieszkać w każdym miejscu na ziemi, pod warunkiem że będę miała albo kawałek plaży, ładnego parku, albo szeroką ulicę, po której będę mogła się poruszać. Ponieważ mój tryb pracy wiąże się z ciągłym przemieszczaniem się, w nowych miejscach zawsze odnajduję mały placyk zieleni, którym mogę się cieszyć. Nie uznaję przeszkód, ostatnio biegałam w parku przy temperaturze -14 stopni. I cieszyło mnie to, że śnieg skrzypi mi pod butami, niebo jest błękitne, a mróz szczypie w policzki. Im więcej mamy zajęć, tym więcej mamy czasu dla siebie. To może nie brzmi zbyt sensownie, ale tak jest. - Kiedy zaczęłaś uprawiać sport? Anna Przybylska: Zawdzięczam to Kasi Bujakiewicz, która zaprowadziła mnie na siłownię. Kaśka okazała się moją bratnią dusza. To było niedługo po tym, jak urodziłam córkę. Chodziłam tam codziennie, nawet w sobotę i niedzielę. Te 45 minut było dla mnie relaksem i oderwaniem się od codziennych obowiązków. Na początku korzystałam też z fachowych porad mojego męża, ale osobą, która zachęciła mnie do uprawiania sportu, była właśnie Powiedziałaś wcześniej, że dbasz o to, co jesz. Czy Ania Przybylska pozwala sobie na słodycze, pizzę i inne mało dietetyczne rzeczy? Anna Przybylska: Ania Przybylska pozwala sobie absolutnie na wszystko, na co ma ochotę, tylko stara się to kontrolować. Potwierdzą to ci, którzy pracują ze mną na planie – zawsze gdy tam jestem, jem ziemniaki, bo nie jadam ich na co dzień. Poza tym myślę, że jak zjem je dwa razy w tygodniu, to moja figura za bardzo na tym nie ucierpi. Ponieważ uprawiam sport codziennie, mam na głowie dom i dzieci, to okazji do spalania kalorii mi nie brakuje. Dla urozmaicenia diety czasem pozwalam sobie na ciasta i czekolady. Ale bardzo zwracam uwagę na to, co jem, gdy jestem w domu – wtedy sama chodzę na zakupy i sama gotuję. Jadam kolację – i to nawet po 18 (śmiech). Wczoraj wieczorem o 22 zjadłam budyń, a chwilę wcześniej dwie kanapki z białego tostowego chleba z masłem i z serem i popiłam szklanką herbaty posłodzonej dwiema łyżeczkami cukru. I żyję! (śmiech)- Może po prostu szczupłą sylwetkę masz zapisaną w genach? Anna Przybylska: Nie no, nie przesadzajmy! Ja szczupła nie jestem! Jestem zdrowo zbudowana, mam kawałek pupy i uda (śmiech). Nie jestem takim chudzielcem. Po prostu wiem, jak się ubrać i jak się ustawić do zdjęcia. Jestem absolutną przeciwniczką głodzenia się, bo sama kocham jeść. Tę czynność stawiam ponad wszystko, ponad kontakty męsko-damskie i wszystkie inne przyjemności. Jestem w stanie wydać każde pieniądze na świetne jedzenie w sklepach i restauracjach. Mam swoje ukochane sklepy spożywcze, z których wyjeżdżam z pełnymi wózkami. Nikt nie jest w stanie mnie zaskoczyć, przychodząc do mojego domu – potrafię z niczego zrobić coś. Uwielbiam gotować, podobnie jak mój partner. Jesteśmy obżartuchami!- Jakie ciuchy lubisz? Anna Przybylska: Nie jestem fanką dżinsów – są niewygodne, a ja lubię luźne i wygodne ubrania w stylu vintage. Po domu zazwyczaj chodzę w dresie, bo zawsze jestem przygotowana do biegania. Lubię tuniki, długie swetry, legginsy, buty na płaskim A krótkie sukienki, buty na obcasach? Anna Przybylska: Nie, błagam, nawet jeśli miałabym poprowadzić imprezę! Nie zdecyduję się na wybranie minisukienki chyba nigdy. Nie jestem Justyną Steczkowską czy Kayah, które mają piękne nogi i mogą je pokazywać. Raczej wybrałabym kreacje Agnieszki Maciejak, które odsłaniają piękne plecy kobiety. Nie lubię też dodatków i biżuterii – im mniej, tym lepiej. Moja mama kiedyś przyłapała mnie, jak wychodzę do szkoły w buty na obcasach. Powiedziała: „Aniu, ty wyglądasz jakbyś się przebierała, a nie ubierała”. Tak samo dziś myśli mój partner. I ja to zrozumiałam po latach. Na pewno jest to wina mojego, jakby tego nie określać, „dziecinnego” typu urody – przy zawsze zdziwionych oczach i rozchylonych ustach wyglądam jak wyglądam (śmiech). Jak się zaczynam stylizować, to staję się własną córką w przebraniu. Oczywiście mam zaufane stylistki, które nigdy nie zrobią mi krzywdy. Raczej nie lubię wydawać pieniędzy na ciuchy. No, chyba, że Jola Czaja ma dla mnie przygotowany jakiś zestaw – wtedy mogę go kupić z zamkniętymi oczami, bez przymierzania. - Masz swoje ulubione gabinety kosmetyczne lub spa? Anna Przybylska: Uwielbiam Dotyk Spa w Warszawie. Jestem tu zawsze, gdy przyjeżdżam na zdjęcia, nawet po 12 godzinach spędzonych na planie. Chodzę tam głównie na masaże. Uwielbiam je! Dla mnie najlepszym czasem w pracy jest godzina charakteryzacji, kiedy dziewczyny dotykają mojej twarzy pędzelkami i czeszą. Wtedy już od początku dnia jestem zrelaksowana (śmiech). Gdy nigdzie nie wyjeżdżam, też chodzę regularnie do kosmetyczki na tzw. podstawowe zabiegi – oczyszczanie, nawilżanie, odżywianie skóry. Muszę o nią dbać – jest moim warsztatem Ulubiony fryzjer? Anna Przybylska: Nie mam takiego i muszę przyznać, że nigdy specjalnie nie dbałam o swoje włosy. Zawsze zajmuje się nimi jakiś stylista przy okazji zdjęć na Od dawna się malujesz? Anna Przybylska: O tak! Już jako dziecko lubiłam godzinami stać przed lustrem. Ponieważ mama się nie malowała, podbierałam kosmetyki ciotkom, a ciotki miałam Czy fakt, że jesteś ambasadorką marki Astor, zmienił twój sposób patrzenia na siebie? Anna Przybylska: Na pewno zmienił bardzo dużo. Kiedyś nie przeszkadzały mi brzydkie albo mniej udane zdjęcia, teraz w tej kwestii bywam dość upierdliwa. Potrafię rozpoznać dobre zdjęcie – odpowiednio ustawione światło i to, jak naprawdę wyglądam na zdjęciu. - Czujesz się kobieco? Anna Przybylska: Teraz bardziej niż dotychczas. Jestem spełniona i ustabilizowana pod każdym względem. A jeśli ktoś jest szczęśliwy, to natychmiast odbija się to w wyglądzie Jakie kobiety według Ciebie są seksowne? Anna Przybylska: Kobiety seksowne to te pogodzone z własnym życiem. Są pewne siebie i dobrze się ze sobą czują. Nie sposób wymienić wszystkich nazwisk: Krystyna Janda, Danuta Stenka, Katarzyna Figura. Są spełnione. O gustach się nie dyskutuje – kobieta może być szczupła lub pełna, ale akceptacja samej siebie jest według mnie Kobiety, aby pogodzić się ze sobą, czasem potrzebują skalpela. A jaki jest Twój stosunek do operacji plastycznych? Anna Przybylska: Uważam, że wszystko powinno się odbywać w granicach zdrowego rozsądku. Przecież kobieta, która się na nie decyduje, nikogo nie krzywdzi, a to jej prywatna sprawa, co robi z własnym ciałem. Chciałabym się godnie starzeć, ale jeszcze nie wiem, czy będę potrafiła i, przede wszystkim, jak będę wyglądać. Może wtedy się na nie zdecyduję? Magda Błaszczak / Uroda
Opowiedziała, jak wyglądały ostatnie dni życia jej córki. Nie da się ukryć, że choroba i śmierć Anny Przybylskiej mocno wstrząsnęły Polakami. Piękna i zdolna aktorka osierociła trójkę dzieci, nad którymi opiekę sprawuje dzisiaj Jarosław Bieniuk z nową partnerką, Martyną Gliwińską oraz dziadkowie. Choć od śmierci gwiazdy minęło ponad 1,5 roku to nikt z jej bliskich nie udzielił jeszcze tak szczerego wywiadu jak Krystyna Przybylska. Polecamy: "Krysieńko, nie płaczcie, jeszcze na pewno się zobaczymy". Wspominamy Annę Przybylską. Mama Ani Przybylskiej w pierwszym wywiadzie po śmierci córki! W sobotę w "Wysokich Obcasach" ukazała się poruszająca rozmowa, w której mama Ani Przybylskiej wspomina jej ostatnie chwile. Nie ukrywa, że to było bardzo ciężkie doświadczenie, a aktorka do końca swoich dni starała się być pogodna i życzliwa. Przybylska podkreśla też, że na śmierć dziecka nigdy nie jest się przygotowanym: A można się do tego przygotować? Matka może się przygotować na śmierć córki? Wciąż nie jestem na to gotowa. Żaden rodzic nie powinien chować swojego dziecka. Nawet dziś, kiedy jestem w domu Ani, zawsze siadam tyłem do miejsca, w którym stało jej łóżko wypożyczone z hospicjum. Kiedyś się z tym uporam, ale jeszcze nie teraz. Zobacz: Jarosław Bieniuk we wzruszającym wywiadzie dla DDTVN: "Trzeba żyć dalej i patrzeć do przodu" Krystyna Przybylska w pierwszym wywiadzie po śmierci Anny Przybylskiej Mama gwiazdy wyznała, że kiedy nadeszły ostatnie dni życia jej ukochanej córki, czuła to. Kiedy nadeszły ostatnie dni, czułam, że to już. Tak zwyczajnie, jak matka. W czwartek Agnieszka (siostra Anny Przybylskiej) zabrała Anię na wózku i gdzieś pojechały. Nie było ich cztery godziny, a ja się denerwowałam. Komórek oczywiście nie odbierały. Okazało się, że pojechały tylko na lody, a potem Anię - jak nie ją - naszło na zakupy. Po powrocie nakrzyczałam na nie, jak za młodzieńczych lat. W sobotę była przepiękna pogoda. Patrzyliśmy na morze. Odbywały się jakieś zawody Anię kołdrą, kocem, nałożyliśmy jej czapkę. Ania kazała nam patrzeć na słońce, na wodę, na te żaglówki. Zobacz: Jarosław Bieniuk spełnił ostatnią wolę Ani Przybylskiej! Internauci: "Piękny gest" Anna Przybylska zmarła w niedzielę nad ranem 5 października 2014 roku. Mama Ani doskonale pamięta ten dzień: Wieczorem przyszła pielęgniarka z hospicjum. Zaczęła mnie namawiać: "Krysiu, idź do domu, odpocznij trochę". Ale nie chciałam. Ania też mówiła: "Mamuś, proszę cię, nie idź". Chyba też już to czuła. Poszłam nawet na chwilę do góry, chciałam chwilę poleżeć, ale zaraz zeszłam z powrotem. Musiałam przy niej być. W niedzielę nad ranem pielęgniarka wychodziła na następny dyżur, zrobiłam jej kawę i kanapkę, wróciłam do Ani i zobaczyłam, że odchodzi. Jak ktoś to wcześniej już widział, to wie. Nosek się jej wyciągnął, ręce się zrobiły takie... inne. Oddech miała cichutki, łapała powietrze jak taki malutki ptaszek albo ryba, która szuka wody. Wyglądała jak mała śpiąca laleczka - już taka malutka, drobniutka. Siedzieliśmy przy niej z Jarkiem i Agnieszką. Jeszcze wstałam, wzięłam ją za rękę i szepnęłam: "Dziecko, nic się nie martw, wszystko będzie dobrze". Już nie odpowiedziała, tylko spod powiek popłynęły jej dwie łzy. Może mnie jeszcze usłyszała? Umarła o Zobacz: Córka Anny Przybylskiej: "Każdego dnia za mamą tęsknię" Krystyna Przybylska nieustannie pomaga Jarosławowi Bieniukowi w wychowywaniu dzieci i stara się im zapewnić spokojne dzieciństwo. Polecamy: "To cudowne być z kimś tak bardzo, bez reszty". Jak się kochali Anna Przybylska i Jarosław Bieniuk - zdjęcia. Mama Ani Przybylskiej udzieliła pierwszego wywiadu po śmierci córki Krystyna Przybylska wspomina ostatnie chwile życia córki
ania przybylska w peruce